piątek, 16 maja 2014

Basia - duzo i dobrze.



Lubię, kiedy seria książkowa ma wiele tomów – zwłaszcza kiedy i samą serię lubię. Zatopić się w znajomy świat na dłużej – co przyjemniejszego może spotkać zapalonego czytelnika? Seria o Basi ma już 22 tomy +”Wielką księgę Basi” i tekturowe książeczki z Frankiem w roli głównej, zeszyty do pisania, liczenia, kolorowania, wyklejania i grę. Czego chcieć więcej?...czasu na przeczytanie najnowszego tomu: „Basia i urodziny w muzeum”. 



Basia to sympatyczny urwis w wieku przedszkolnym. Ma starszego brata Janka, młodszego brata Franka, koleżanki i kolegów w swoim wieku, pracującą w domu mamę, tatę lekarza, bliższą i dalszą rodzinę, żółwia i….niezwykle barwny świat, w którym zmierzyć się musi z rozlicznymi wyznaniami, sprostać trudnym sytuacjom i znaleźć odpowiedzi na wielkie i małe pytania. Uważam całą serię za bardzo pożyteczną i pomocną także dla rodziców. „Basie i słodycze” pomogła wytłumaczyć mi Potomkowi, dlaczego nie zawsze godzę się na obżeranie się ciastkami, „Basia i pieniądze” dlaczego nie wszystko mu kupię, „Basia i telewizor” szybciej niż godziny wykładów i pouczeń przemówiła do Potomkowej głowy, w jaki to sposób bez telewizora można się lepiej bawić niż z nim. Nie było żadnego problemu z tym, że Basia to mała dziewczynka, a Potomek to duży chłopak – Basia jest uniwersalna: dla małych, dużych, dziewczynek, chłopców – ha – uważam, że Basia jest też jak najbardziej dla mnie! Historie opisane są żywym, barwnym językiem i czyta się je przyjemnie, nawet jeżeli jest to setne czytanie na dobranoc tej samej historii o gotowaniu. Ilustracje są zabawne i adekwatne do klimatu historii, nie są infantylnie przesłodzone i nadmiernie różowe (w Barbie różu – tylko takiego nie trawię, nie mam nic przeciwko kolorowi różowemu ogólnie;).
Polecam rodzicom dzieci w wielu przedszkolnym na pewno i każdemu, kto zastanawia się nad książkowym prezentem dla dziecka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz