Ostatnio mam wrażenie, że bardzo dużo książek dla dzieci jest o potworach i strachach. Nie, żebym miała coś przeciwko – Potomek tym bardziej – od urodzenia niemalże kochał pająki, smoki a potem wampiry i inne koszmarki, więc cała ta menażeria jest niejako nasza druga rodziną, ale jak w zalewie mumii, wilkołaków i innych niepokojących jegomości znaleźć jakaś pozycję godna uwagi?
Nam się udało.
Potomek dorwał książkę „Potrzebuję mojego
potwora” na księgarnianej półce i wcale nie zraził go fakt, że książka z
założenia miała trafić raczej do pięciolatka. Książka w klimacie delikatnie podobnym do
filmu „Potwory i spółka”, bo i potwory niezbyt straszne i dziecko niezbyt
przerażone.
Stały rezydent podłóżkowego habitatu (Gab) postanowił wyruszyć na
ryby i chłopiec, nie mogąc zasnąć bez co wieczornej dawki horroru, przeprowadza
swoisty casting na jego zastępstwo.
Czy znajdzie godnego zastępcę „swojego" potwora? Tego nie zdradzę, ale książka jest na prawdę sympatyczna. Nadaje
się jak najbardziej do czytania przed zaśnięciem:). Może nawet pomóc oswoić dziecięce lęki
(jeżeli gdzieś jeszcze istnieją dzieci, które boją się stwora z szafy, czy
podłóżkowych bestii – dawno takich nie spotkałam. Większość z radością potwora
by zaprosiła a potem tenże zmykałby
zostawiając po sobie tylko kurz;)
Kolejnym przedstawicielem „potworowego” nurtu jest książka
„W Straszydłowie” – zbiór rymowanych historyjek o strachach jakie może napotkać
młody człowiek (taki około 5 letni w mojej opinii) na swojej drodze. Swego
rodzaju „bestiariusz”. Wierszyki bardzo zabawne i przeurocze ilustracje –
pozycja ze wszech miar warta uwagi.
„W Straszydłowie” Agnieszka Frączek, Elżbieta
Śmietanka-Combik il. Wydawnictwo Muza
„Potrzebuję mojego potwora”, Amanda Noll, Howard McWilliams
il., Wydawnictwo Czytam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz